Na judzkich dolinach

Na Judzkich dolinach pasą pastuszkowie,
D A D
Alić o północy znagła Aniołkowie
D A D
Na ziemię zlatują, chwałę wyśpiewują,
D G D A
Niebieskiemu Królowi.
D A D

Który się w miasteczku Betleemskiem rodzi,
Po całej krainie jasność cię rozchodzi,
Nigdy niewidziana, ani nie słychana,
Z podziwieniem ludowi.

Zajmują się zorze czerwone po niebie,
Pasterze strwożeni wołają do siebie:
O mój miły braci! byłoż kiedy za cię,
Widowisko takowe.

Odpowiada drugi, już nie rok minęło.
Jak tu pasam, jeszcze tak się nie paliło:
Jakaś to nowina, zła na nas godzina,
Zguby dla nas gotowe.

Cóż czynić bodziemy mój kochany Stachu,
Już dziś nieomylnie pomrzemy od strachu:
Już się. pali knieja, już nasza nadzieja
Daremna, byśmy żyli.

Odzywa się Franek, wielkiś Misiu bzdura,
Że tak byle o co, drży na tobie skóra:
Dyćto świat niemały, są i twarde skały,
Tobyśmy się prokryli.

Wielki z ciebie prostak Matys odpowiada,
Dyć się to od ognia i skala popada:
Znajdzie ogień wszędzie, kiedy wielki będzie,
Chociażbyś wszedł do dołu.

Krzyknie Banek mocno, a dy tu nic stójmy,
Zabieramy się lepiej, gdzie indziej wędrujmy:
Bo my tu radzićmy, aż marnie zginiemy,
Do jednego pospołu.

Nie turbuj się Banku, tai go Matys cieszy,
Jak Bartos zobaczy, to do nas pospieszy,
Lepiej nam doradzi i ztąd wyprowadzi,
Na insze świata strony.

Jeźliby co złego miało się stać z nami,
To on pomiarkuje swemi wybiegami:
Co to znaczy on wie, i nam też opowie,
Jako człowiek uczony.

Grześ wiec do Bartosa z Mankiem przylatują,
Zbudziwszy go pilno dziwo pokazują:
Bartos wsiał na nogi, a nie widząc trwogi,
Powiada im wesele.

Oto się w Betleem narodziło dziecię,
Możecie się przebiedz jeźli drogę wiecie:
I my tam pójdziemy, jak się pomyjemy,
Przywitać Boga w ciele.

Tylko podarunki miejcie jakie trzeba,
Weź Szymku gomółek, Maćku bochen chleba:
Ja wezmę jagniątko, a Kuba koźlątko,
Przy żłobie mu złożymy.

Uklękniemy przed nim, czołem uderzymy,
Nasze mizeractwo, jemu polecimy:
On pobłogosławi, do dom nas wyprawi,
I z weselem wrócimy.