Godzina z północy

Godzina z północy, gdy miesiąc w swej mocy
C G C G
Oświecił dolinę, słyszałem nowinę.
C F C G

Pasterze wstawajcie, do szopki biegajcie,
Leży tam Bóg w żłobie, w dziecięcej osobie.

Przyszedł tu na ziemię, złożył się na sienie,
Szukając zgubionej, owce ulubionej.

Woła: pójdź do siana, masz w niem ze mnie Pana,
Owieczko zgłodzona, będziesz nasycona.

Dla tego pastuszkom, wam ubogim służkom
Najprzód się ogłasza, do siebie zaprasza,

Ten pasterz prawdziwy, wam wszystkim życzliwy.
Dziękujcież bez miary, przynosząc mu dary.

Nu Tomku nieboże, Bóg ci dopomoże,
Bierz co masz w koszałkę, a ja też w kobiałkę.

Zanieśwa coprędzej, panięciu w tej nędzy
W stajni leżącemu, dla nas ubogiemu.

Maszi ty Michale, ów kożuch na wale,
To go daj dziecięciu, przy tłustem jagnięciu.

A ty Szymku kusy, nie masz nic przy duszy,
Choć kawałek soli, daj mu z dobrej woli.

Ja zaś Kuba stary, takie wezmę dary:
Krówkę i z cielątkiem, owieczkę z jagniątkiem.

Ba, przyznać się muszę, że dam mu i duszę:
Więcej żyć nie żądam, kiedy go oglądam.

Przyjmij to rybeczko, Boska dziecineczko,
Od lichych pastuszków, zapomnij ich dłużków.

Jest ich wór nie mały, grzechy go napchały:
Już się ich kajemy, służyć ci wolimy,

W stajence i wszędy, choć nie dasz kolędy,
Daj odpust i skruchę, dosyć na pastuchę.