Narodził się w stajni

Narodził się w stajni Jezus ubogi,
C F G C
Uniżył majestat, chociaż Pan srogi,
a d G G7
Będąc Synem Najwyższego,
C A7
Nie miał miejsca godniejszego
d G
Swojej Osobie.
C F G C

W stajni z bydlętami gospodą staje,
Ubogim pastuszkom w pole znać daje,
Wszyscy się ze snu porwali,
Skoro światłość oglądali
Ponad Betlejem

A gdy usłyszeli Anielskie pienie,
Że się narodziło ludzkie zbawienie,
Krzyknął jeden na drugiego
Pójdźmy oglądać nowego
Gościa na ziemi.

Kuba wbiegł do trzody, porwał barana,
Żeby nie szedł darmo przywitać Pana:
Stasiek owieczkę za nogi,
A Bartek kozę za rogi,
Jasiek jagniątko.

Jacek na nich woła: nie odbiegajcie,
I ja pójdę z wami trochę poczekajcie,
Tylko chodaczki obuję,
Razem z wami powędruję,
Dla kompanii.

Ej Jacku niebożę wskok się obuwaj,
A do mnie na pomoc prędko przybywaj:
Koza mnie chce wziąść na rogi,
Dajże jej kijem pod nogi,
Niechaj nie bodzie.

Pójdzie i ty Szymku za nami w drogę,
Ach nie zdołam bo mam kulawą nogę:
To cię na kozę wsadzimy,
A przecie niechaj będziemy,
We społeczności.

Gdy już pastuszkowie pokłon oddali,
Wcielonemu Bogu powinszowali:
Potem kładli swoje dary,
Przyjmij od nas te ofiary,
Jezu nasz drogi.

A kiedy z nicb jedni Panu śpiewali.
Drudzy na multankach i dudkach grali:
Inni po szopie, pląsali,
Wiwat, wiwat wykrzykali,
Narodzonemu.

Grajże Kuba dobrze i my będziemy,
Tylko sobie dutki nasmarujemy:
Będziemy wszyscy tańcować,
Nie trzeba dudków żałować;,
Bo to Pan dobry.

A Szymek kulawy to małe chłopię,
Choć na jednej nodze skakał po szopie:
I najbardziej wyskakował,
Ten co na nogę chorował,
Zapomniał bólu.

Mówi Józef stary, już dosyć tego,
Idźcie pastuszkowie do bydła swego:
Jużeście się naskakali,
Mnieście głowę sturbowali,
Także Maryi.

Józefie staruszku Ojcze kochany,
Jakże mamy odejść Pana nad Pany:
My się radzi doczekali,
Żeśmy Boga oglądali,
W maleńkiem ciele.

Na dobra noc Panu wszyscy zagrajmy,
Starego Józefa rady słuchajmy:
Bo laski pod żłobem maca,
Kto wie czy nie na nas bracia,
Wnogi zawczasu.