Słyszę z nieba muzykę

Słyszę z nieba muzykę i Anielskie pieśni,
D A D
Sławią Boga, że się nam do stajenki mieści:
D A D
Nie chce rozum pojąć tego,
D h
Chyba okiem dojrzy czego,
G
Czy się mu to nie śni.
D A D

Słyszę z nieba muzykę, jużci to na jawie,
Wyśpiewują o takiej dziwnej Boskiej sprawie:
Że Bóg przyjął stan człowieka.
Panieńskiego łaknie mleka,
Ku ludzkiej naprawie.

Skoczmyż raźno, kto pierwej do szopy przyskoczy,
Jużci widzę, co nigdy nie widziały oczy:
Wespół bydło z Aniołami,
Bije w ziemię kolanami,
I w żłobek się tłoczy.

A kto moje bydlęta nauczył mądrości,
Kto im podał do serca naukę miłości:
Iż do dzieciny maleńkiej,
I do jego matuleńki,
Padły w uprzejmości?

Nierozumny osiołku! znasz ty w ciele Boga?
O wołeczku! Bógże to, co czci twoja noga?
Toż to Bogu niebo ciasne,
Słońce mu się ściele jasne,
Na garstce barłogu.

Przecież moje bydlęta klękają w tej dobie.
Cóż się dziwię, Bóg stanął w dziecięcej osobie:
O piękności w ludzkiem ciele!
O ciałeczko! jako wiele
Magnesu jest w Tobie.

Pozwólże mi mateńko szczęśliwa i święta
Wziąść na ręce Synaczka, aby te rączęta
Duszę moją zapaliły
I z więzienia uwolniły,
Zdjąwszy z onej pęta.

Cóści cóś do mnie dziecię śliczne przemówiło,
I z oczu swych pochodnie do serca rzuciło:
Nikt nie zgadnie, jak mnie kradnie,
Duch nie władnie, węglem padnie,
A zgorzeć mu miło.