Powiedzcie, pasterze mili

Powiedzcie, pasterze mili,
Gdzieście pod ten czas chodzili?
Do Betlejem sławnego, witać narodzonego
Z Panny czystej Mesjasza,
Skąd pociecha rośnie nasza,
Ubogich pastuszków na ziemi,
Gdy Boga na oko widzimy.

I mybyśmy tam bieżeli,
Gdybyśmy drogę wiedzieli.
Idźcie pokażemy wam, tylko chciejcie wierzyć nam.
Do Betlejem prosto bieżcie,
Ale czyste serce nieście,
Bo ten Pan czysty stan, szanuje,
Takowych sług nowych przyjmuje.

A po czym to go poznamy,
Gdy żadnych znaków nie mamy?
W szopie leży powity; wół z osłem pracowity
Parą swoją nań chuchają,
Dzieciąteczko zagrzewają,
Jezusa Chrystusa małego,
Poznali być stwórcę swojego.

A cóż mu podarujemy?
Panięciu gdy go znajdziemy:
Ja barana białego, a ty Kuba czarneg,
Z chęcią jemu darujemy,
O łaskę prosić będziemy,
Nędznicy, grzesznicy na ziemi,
My którzy zbawienia pragniemy.

I Matce potrzeba co dać,
Że nam da Syna oglądać:
Weź ty masła garnuszek, ja wezmę koszyk gruszek,
Panience tej darujemy,
Z radością powinszujemy,
Miłego, Bożego potomka,
I duszy niewinnej małżonka.

Znać nie chcą puścić nikogo,
I starzec patrzy tak srogo,
Strzegą Matki, dzieciątka, co poczniem niebożątka:
Bo to tam coś niepodłego,
Zeszło z nieba wysokiego,
Na ten świat dla ludzi mizernych,
Leżących w występkach niezmiernych.

Patrz Józefie, co czynimy,
Puść nas tam gdzie cię prosimy,
Do tej stajni bydlęcej, nie oddalaj nas więcej;
Niech to dziecię oglądamy,
Bo od braci tę wieść mamy:
Że się Król narodził niebieski,
Głos świadczy pod niebem Anielski.

Stary Józef odpowiada,
Do szopy przystępu nie da:
Są tam teraz królowie, ode wschodu mędrcowie,
Dziecięciu dary dawają,
Matkę jego pozdrawiają,
Z niziuchnym, miluchnym ukłonem,
W stajence przed żłobem, nie tronem.

I nam też jego potrzeba,
Gdyż przyszedł dla wszystkich z nieba:
Pójdzcież już niebożęta, klęczą przed nim bydlęta,
Panu społem chwałę dajcie,
Imię jego wyznawajcie
Ze trzema królami na ziemi,
ebyście mogli być zbawieni.